– Nie wiedziałem nawet, kim jest Edgar K. O jego istnieniu dowiedziałem się w maju, bez żadnego kontekstu, od mojej wicedyrektorki, która prowadziła spotkanie otwierające Centrum Usług
JAK ZAPOBIEC ZDRADZIE W ZWIĄZKU? Niestety nie istnieje żadna magiczna formuła, która zagwarantuje, że nigdy nie dojdzie do zdrady. Czasem jest to nieuniknione, szczególnie gdy partner nie ma
“Marcin Dubiel o związku z Natsu: "Nigdy nie byłem w tak dojrzałej relacji, nigdy nie byłem tak szczęśliwy będąc z kimś"”
cash. Pytanie czytelnika: Byłem z mężczyzną pięć lat z przerwami. W pewnym momencie mieszkaliśmy razem. Okłamuje wszystkich w sprawie problemu z piciem, za co jest w AA. W końcu spędził ze mną mniej czasu. Nigdy nie mógł porozmawiać o naszym związku. Zastanawiam się, czy mnie kochał? -Teresa (Nowy Jork) Odpowiedź dr Wendy Walsh: Och, Thereso, mój żołądek upadł, kiedy przeczytałem twoje surowe i szczere pytanie. “Czy on mnie kochał?” To proste pytanie wymaga skomplikowanej odpowiedzi. I zanim będę mógł udzielić mojej skomplikowanej odpowiedzi, muszę ujawnić wszystkie inne pytania, które zawiera twoje pierwsze pytanie. Należą do nich (bez szczególnej kolejności ważności): Czy byłem głupcem, że go kochałem? Czy ten pijany kłamca miał w ogóle zdolność kochania? Czym właściwie jest miłość? Czy mężczyźni bez słów miłości nadal odczuwają miłość? Czy mój tatuś mnie kochał? Czy ktoś znów mnie pokocha? Czy ta miłość będzie tak okropna? Możesz wydychać. Tak, kochał cię, ale w jedyny sposób, w jaki może kochać uzależniony od narkotyków, popaprany mózg: z niekonsekwentnym uczuciem i częstym odstawieniem. I założę się, że wściekłość została zachowana tylko dla tych, których kochał. A ty stałeś, biorąc to. Ponieważ go kochałeś. Czy byłeś głupcem? Znowu wydech. Nie. Byłeś czysty, niewinny i przywiązany, a przede wszystkim pełen nadziei. Teraz weź długi, powolny wdech, zanim odpowiem na następne pytanie. Czy mój tatuś mnie kochał? To czułe pytanie, na które musisz odpowiedzieć, zanim przejdziesz do miłości, która wydaje się bezpieczna, a nie krucha i zagmatwana. Może to zrobił. Może nie. Może miał swoje własne demony do zmagania się, podczas gdy ty stałaś będąc świadkiem jego okropności z dzieciństwa. Może po prostu go tam nie było, więc nie możesz być pewien. Ale chodzi o to, że twoje pytanie tak naprawdę nie dotyczy twojego chłopaka, twojego ojca, czy nawet twojej matki, którzy również mogą mieć konia w tym wyścigu. Twoje pytanie dotyczy Ciebie. Czy potrafisz kochać siebie wystarczająco? Czy jesteś kochany nawet po tym, jak mężczyźni powiedzieli ci inaczej? Zrób wydech i uwierz w to: jesteś kochany. Jesteś parowcem zaopatrzonym w wystarczającą ilość miłości, by pomieścić mężczyznę, rodzinę i cały świat. Ale musisz tylko trochę lepiej nawigować. Nie pozwól, aby twój statek ponownie osiadł na mieliźnie. Pięć lat to za dużo czasu, by marnować na głupca, kochanie. Kiedy mężczyzna cię skrzywdzi, musisz o tym porozmawiać. Oczywiście rozmowa powinna odbywać się w chwili spokoju lub czułości, a nie w ferworze chwili. Jeśli nie może negocjować, a potem czujesz się gorzej, zabierz swoją miłość gdzie indziej. I zawsze powtarzaj mantrę: „Jestem kochany. Jestem kochany. Jestem kochany”. Ponieważ jesteś. Brak porad w zakresie poradnictwa lub psychoterapii: Witryna nie zapewnia porad dotyczących psychoterapii. Witryna jest przeznaczona wyłącznie do użytku przez konsumentów w celu poszukiwania ogólnych interesujących informacji dotyczących problemów, z jakimi mogą się zmagać ludzie jako osoby fizyczne oraz w związkach i powiązanych tematach. Treść nie ma na celu zastąpienia ani nie służy jako substytut profesjonalnych konsultacji lub usług. Zawarte obserwacje i opinie nie powinny być błędnie interpretowane jako konkretne porady doradcze.
Witam. Mam 27 lat, mieszkam w jednym z większych polskich miast. Tak naprawdę nigdy nie byłem w poważnym związku. Owszem, spotykałem się z kobietami, ale jakoś nigdy nie wypaliło. Można by przypuszczać, że jestem nieudacznikiem, bez perspektyw, ale tak nie jest. Skończyłem uczelnię techniczną (poprzedzoną renomowanym liceum), pracuję w zawodzie, zarabiam dobrze i niedługo zmieniam pracę na lepiej płatną. Mam samochód, swój kąt - wyremontowałem poddasze - osobne mieszkanie 2-pokojowe. Niestety na razie mieszkam w domu rodzinnym - po śmierci ojca utrzymuję mamę, brata i całkiem spory dom. Zresztą póki co - nie widzę potrzeby zmiany tego stanu, bo branie samodzielnie kredytu na mieszkanie mija się z celem. Interesuję się muzyką, filmem, gram w bilard, szachy, lubię wędkować i czasem wyskoczyć gdzieś za miasto, można ze mną porozmawiać na wiele tematów. Owszem jestem trochę typem samotnika, ale bez przesady - nie odmawiam jeśli ktoś mnie zaprasza. Po prostu nie ciągną mnie tzw. balety ani imprezy masowe, poza tym prawie nie piję alkoholu, przestało mnie to bawić, chociaż jeszcze w czasach studenckich zdarzało mi się pić dużo i często. W obecnej (jeszcze) pracy dużo podróżowałem - zwiedziłem większość Europy i nie tylko. Może z tego powodu, mało co robi na mnie wrażenie. Sytuacja finansowa zmusza mnie do pracy na morzu, bo nie lubię żyć od wypłaty do wypłaty i chciałbym się czegoś dorobić. Może wystarczy o mojej sytuacji zawodowo/finansowej… Martwi mnie to, że lata lecą a ja wciąż jestem sam. Czuję się wypalony emocjonalnie. Nic mnie nie cieszy. Owszem mam lepsze dni, ale to takie kolorowe kropki na szarym tle. Moje kontakty z kobietami wyglądały przeważnie tak: albo zakochiwałem się w dziewczynie, która kompletnie nie była mną zainteresowana, albo spotykałem się z kimś tylko po to, by stwierdzić, że to nie jest to i działałem bez przekonania - co kończyło się pokojowym mam wrażenie, że już nie ma we mnie miłości, że się nigdy nie zakocham. Może to tylko strach związany z tym, że nic dobrego mnie w tej sferze życia nie spotkało? Z zazdrością patrzę na uśmiechnięte, przytulone pary i zastanawiam się co jest ze mną nie tak. Czy miłość ze wzajemnością nie jest mi pisana? Czy zawsze będę chodził po świecie sam? Jeśli tak to po co żyć? Parę razy byłem u psychiatry, ale poza lekami, które mi zapisał i pogadankami nic się nie zmieniło. Przez jakiś czas starałem się usilnie kogoś znaleźć. Umawiałem się z kobietami, to na kawę, to do kina, ale ani się nie zakochałem, ani żadna z tych kobiet nie zakochała się we mnie, przez co nawet nie można mówić o związku. Dalej jestem sam, przestałem już nawet marzyć i szukać drugiej połowy. Już teraz jest to dziwne, że nie mam dzieci, żony, narzeczonej lub chociażby kochanki. Boje się, że za kilka lat będzie za późno na cokolwiek. Właściwie na tym mogę zakończyć i pozostaje pytanie z tytułu. Pozdrawiam, R.
Justyna nigdy nie była czyjąś dziewczyną czy narzeczoną, ale wielokrotnie była czyjąś kochanką. Długość trwania jej romansów była różna. Od kilku tygodni do nawet trzech lat. Historie jednonocne specjalnie jej nie interesowały. Justyna przyznaje, że w związki z żonatymi mężczyznami wchodziła świadomie. Justyna (37 lat) mówi o sobie, że jest "singielką od zawsze". Rzuca przy tym porozumiewawczy uśmiech Nigdy nie była w oficjalnym związku. Oficjalnym, czyli takim, o którym mogłaby powiedzieć znajomym, takim, który mógłby zakończyć się wspólnym zamieszkaniem czy zalegalizowaniem Nigdy nie miała partnera, którego przedstawiłaby rodzicom, z którym spędziłaby święta, z którym wyjechałaby na dłuższe wakacje - Nigdy nie miałam marzeń pt. szczęśliwa rodzinka i biały domek z ogródkiem. To nie ja. Jak każda kobieta miałam i mam swoje potrzeby - fajnego seksu, ciekawej rozmowy, adoracji, poczucia bycia piękną i wyjątkową i to dawali mi ci mężczyźni. Proza życia, kapcie, telewizor i brudne skarpetki to nie moja bajka. Umarłabym z nudów. Był nawet taki jeden, który zostawił żonę i przyszedł do mnie z walizką. Myślał, że się ucieszę, ale mnie w ogóle nie o to chodziło. Ucięłam kontakt. Było mi go nawet żal, bo nagle został zupełnie sam, no ale przecież nie mogłabym być z nim z litości - przyznaje. Justyna zgłasza dziwne bóle w okolicy mostka. Liczne badania nic nie wykazały. Lubi być tą trzecią Pola od czterech lat jest w związku. "Związku niemożliwym" - jak go nazywa. Pola poznała Janusza w stadninie koni. To ich wspólna pasja. Na początku nic nie zapowiadało, że zbliżą się do siebie tak mocno. Kiedy ich relacja zaczęła się zacieśniać, Janusz powiedział Poli, że ma żonę. Pola, czując, że zaczyna czuć do Janusza coś więcej, wycofała się. Przestała przyjeżdżać do stadniny, ucięła kontakt. Pół roku później przypadkowo spotkali się na zawodach konnych. Spędzili razem noc. Pola wróciła do dawnej stadniny. - Można powiedzieć, że to było nasze miejsce schadzek - mówi. - To nie chodziło o seks. A przynajmniej - nie tylko. Ja się po prostu zakochałam. I jestem przekonana, że Janusz też - dodaje. - Mimo to Janusz do tej pory nie podjął decyzji o odejściu od żony. Mówił, że chce być ze mną. Ja mu wierzyłam. Wierzyłam w to, że jego małżeństwo jest martwe, że w końcu jej o nas powie. Pola przyznaje, że "robiła Januszowi sceny zazdrości". Nie radziła sobie z tym, że każdy urlop i weekend spędza z rodziną, z tym, że spotykają się tylko wtedy, kiedy on ma czas. Fakt, że ich związek był owiany tajemnicą też Poli nie pomagał. - Któregoś dnia powiedziałam o nas mojej przyjaciółce. Musiałam to z siebie wyrzucić. To, co od niej usłyszałam pogrążyło mnie. Wykrzyczała mi, że nie spodziewała się po mnie, że mogę chcieć rozbić czyjąś rodzinę. Opowiedziała mi o cierpieniu swojej matki, kiedy jej ojciec odszedł do innej kobiety. Postanowiłam zacząć spotykać się z innymi mężczyznami. Myślałam, że jak kogoś poznam, będzie mi łatwiej zakończyć romans z Januszem. Ale znajomości z nim nie przerwałam. Działając na dwa fronty, czułam się jeszcze gorzej. Pola nie ma już nadziei, że kiedykolwiek będzie z Januszem "tak naprawdę". - Ja nawet nie wiem, czy po tym wszystkim bym umiała" - dodaje. Pola zgłasza poczucie winy z powodu tego, co się stało. - Nie jestem tą samą osobą co cztery lata temu. Nie wiem, kiedy ostatnio czułam się dobrze - lekko, radośnie - dodaje. Kochanka nie ma dobrej opinii. To, co myślą o niej inni, w większości nie nadaje się do przytoczenia. Kochanka przede wszystkim jest samotna i zazdrosna o to, że inni nie są. Kochanka tylko czyha, jak upolować faceta. Kochanka jest pierwszorzędną manipulantką - wie jak omamić mężczyznę. Kochanka nie ma skrupułów, wyrzutów sumienia czy poczucia winy. Kochanka posunie się do wszystkiego. Kochanka rozbija rodziny. Kochanka jest wyuzdana. To jedynie część stereotypów krążących na temat "tych trzecich". Nad kochankami nikt się nie pochyla. Kochankom się nie wybacza. A czy warto się pochylać? Czy warto im wybaczać? Niech każdy weźmie odpowiedzialność za odpowiedź indywidualnie. Mój artykuł można zinterpretować jako próbę pochylenia się, bowiem jest dedykowany głównie tym, które znalazły się w tej roli. Celowo (Justyna) bądź też nie (Pola). Dlaczego, po co? Co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze - nie chcę zamykać oczu na rzeczywistość, a ta pokazuje, że kochanki istnieją i żyją wśród nas. Po drugie - im dłużej pracuję, tym mniej jednoznacznie widzę ludzkie wybory. To pozwala mi mniej oceniać, mniej wartościować. Kochanki także czasem cierpią, kochanki bywają zagubione, kochanki miewają poczucie winy, kochanki także są oszukiwane, kochanki bywają również ofiarami sytuacji - spostrzeżenia nowe, oburzające? Jeśli jesteś "tą trzecią" 1. Przyjrzyj się własnym motywom zaistniałej sytuacji Niezależnie od tego, czy w rolę kochanki weszłaś świadomie (taka rola ci odpowiada), czy też nie (deklarujesz, że chciałabyś inaczej), bądź ze sobą szczera. Czy jest możliwe, że boisz się prawdziwej bliskości (w bólu, cierpieniu, chorobie, w kłopotach)? Czy jest prawdopodobne, że rywalizujesz z kobietami (chcesz być zawsze górą, chcesz być piękniejsza, fajniejsza, wyjątkowa)? Czy to, co robisz, może być agresją skierowaną wobec innych kobiet? A może tak naprawdę wobec mężczyzn? A może wobec siebie? Jakie relacje znasz z domu rodzinnego? Może metaforycznie "wpychasz się" między rodziców, walczysz o uwagę ojca? O co ci chodzi w tym trójkącie? 2. Jeśli liczysz na to, że on w końcu odejdzie Pamiętaj, że statystyki są dla kochanek nieubłagane - jedynie 5 proc. mężczyzn porzuca swoje żony na rzecz "tych trzecich". Sygnały świadczące o tym, że to raczej nie nastąpi, mimo że "jego małżeństwo jest już martwe" - nadal wyjeżdża na wakacje z rodziną, uprawia seks z żoną, rodzi mu się dziecko, mimo że jego małżeństwo jest tylko formalnością - nigdy nie ma odpowiedniego momentu na powiedzenie żonie, zawsze są jakieś ale. Wiesz o tym, że nie jesteś pierwszą kochanką w jego życiorysie. 3. Pamiętaj o kosztach takiej roli Co cię może spotkać? - surowa opinia społeczna; - samotność (szczególnie w weekendy, święta, wakacje); - zazdrość, do której sama nie wiesz czy masz prawo; - niepewność swojej pozycji i swoich praw jako kochanka (masz jakieś prawa czy też nie, masz prawo się czegoś domagać czy też nie?); - konieczność ciągłego dostosowywania się do niego; - poczucie bycia "na drugim planie"; - konieczność ukrywania się (nie chodzi tu tylko o picie kawy w miejscu publicznym, czasem nie możesz o swoim związku nikomu opowiedzieć); - koszty emocjonalne w postaci permanentnej ambiwalencji (nadzieja, wiara, pragnienie bycia z danym mężczyzną versus poczucie winy wobec żony, lęk przed przyszłością, żal do kochanka); - ciągłe odkładanie swojego życia na później (jak odejdzie); - utrata zaufania do mężczyzn (bo obiecał, że odejdzie, a nie odchodzi; bo w końcu zdradza i oszukuje swoją żonę); - osłabienie samooceny (bo mnie nie wybrał; bo robię przecież coś złego); - jeśli w tę relację wkładasz swoje serce i swoją energię, może być ci trudno dostrzec coś lub kogoś innego, o otwarciu się na to nie wspominając; 4. Zadaj sobie pytania - Ile będę czekać na rozwój sytuacji? - Co mi jednoznacznie pokaże, że nie mam na co liczyć? - Po czym poznam, że mam dość? - Jakie są zyski i koszty takiej relacji? Jaki jest bilans? - Czy jestem gotowa na poradzenie sobie z kosztami? - Jakie problemy będę musiała pokonać, gdy nawet on odejdzie? - Gdy odejdzie, czy będę w stanie mu zaufać, skoro złamał daną komuś obietnicę? Skąd wiem, że ze mną będzie inaczej? - Czy gdy odejdzie, będę w stanie emocjonalnie sobie z tym poradzić? 5. Nie pozbawiaj siebie odpowiedzialności za to, co się stało. Jednocześnie pamiętaj, że za zaistniałą sytuację odpowiadają dwie osoby. Co najmniej dwie Jeśli lepiej się czujesz w roli kochanki niż żony - Weź pod uwagę kwestie etyczne. Czy aby na pewno poczucie winy jest ci obce? Co prawda stosujemy różne mechanizmy obronne (zaprzeczanie, wypieranie), aby czegoś nie czuć np. wyrzutów sumienia, ale nie odbywa się to bez wpływu na nasze zdrowie (uczucie pustki, dolegliwości psychosomatyczne). Poza tym pytanie o wartości mnie wydaje się zawsze zasadne (bierzesz udział w czymś co jednak niszczy, co z regułą - nie rób drugiemu, co tobie niemiłe). - Pamiętaj, że nawet jeśli ty nie chcesz się angażować, on może. Co wtedy? - Uwzględnij sytuację, w której - nawet jeśli z założenia nie miałaś zamiaru się angażować - może ci się to przydarzyć. W końcu im bardziej się w coś angażujemy, tym cenniejsze nam się do wydaje. Poza tym jeśli już jesteśmy w jakiejś relacji, zupełne pozbycie się oczekiwań jest po prostu trudne. - Pamiętaj, że to co na początku jest fascynujące, po czasie może stać się męczarnią (ciągłe czekanie, ukrywanie). Związek z żonatym mężczyzną to związek z pewnością wysokiego ryzyka - ryzyka, że się wyda, że on jednak nie odejdzie, że jak odejdzie to co? Gdy pytam Polę o radę dla kobiet, które właśnie wdały się w romans, mówi: "Skończ, zanim na dobre się zacznie". To mówi ona - ta trzecia. * Ponieważ moimi bohaterkami są kobiety - w formie zwracam się głównie do kobiet. Jednak treści z powyższego artykułu dotyczą oczywiście także mężczyzn. Źródło:
nigdy nie byłem w związku